Nie ukrywam, że była to dla mnie OGROMNA inwestycja. Oprócz tego, była dość ryzykowna, bo co prawda miałam doświadczenie z prowadzeniem biznesu, ale nie w branży Beauty. Jednak mimo tego, że nie jestem kosmetolożką – byłam przekonana, że zdobyta wiedza i umiejętności pozwolą mi na osiągnięcie sukcesu w tej branży!
Pomysł na poszerzenie naszej działalności o branżę Beauty powstał, kiedy razem ze swoim mężem odpoczywaliśmy w hotelu w Zawoji. To właśnie tam, gdy oddawałam się lekturze – mój mąż wrócił podekscytowany z masażu, mówiąc „Kochanie! Otwieramy gabinet masażu!”. Na początku śmiałam się i żartowałam, że masażystka musiała wykonać kawał dobrej roboty, skoro aż tak go natchnęła!
Jednak, gdy wróciłam do domu, postanowiłam sprawdzić na własną rękę, czy rzeczywiście w tej branży jest potencjał. Robiąc badanie rynku i szukając informacji na temat gabinetów masażu – odkryłam, że o wiele ciekawsze i bardziej dochodowe są gabinety Beauty, które oferowały manicure, drobną kosmetykę, kosmetologię i medycynę estetyczną.
Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że jest to bardzo dochodowy rynek, który w tamtym okresie rozwijał się w tempie 15% wzrostu w skali roku. Na tym etapie byłam pewna, że moje poprzednie doświadczenie w biznesie, wiedza i umiejętności pozwolą mi na stworzenie idealnego gabinetu.
Jednak, jak to w życiu bywa – wszystko wyszło w praniu, a problemy zaczęły pojawiać się jeden za drugim.
Z czym musiałam się zmierzyć otwierając gabinet?